Felietony różniste

Depresja z innej perspektywy

depresja

…być może już czas, bo nic nie działa. Ryzykowna teza, jednak jak nie stawiać takowej skoro teoretycznie mamy “wszystko” – terapie, leki, definicje, diagnozy, analizy, metody, różne formy wsparcia i pomocy oraz ogrom wiedzy dostępnej w zaledwie kilka kliknięć. A jakby nic nie działa, bo… depresja pnie się na szczyt najczęstszych chorób świata. Zalewa nas bezgłośnie i dotyka również tych, którzy nie są świadomi jej obecności, nazywając “ją” pustką, poczuciem nieszczęścia, wiecznym niezadowoleniem, czy zupełnie cichym, jednostajnym brakiem spełnienia, brakiem sensu w życiu lub po prostu “brakiem”, którego nie da się opisać. Zatem może już czas, by spojrzeć na depresję z innej perspektywy…

A jeśli depresja w istocie jest naszą przyjaciółką?


W pewnym sensie nie pozwala nam zrobić kroku do przodu na naszej drodze. Zatrzymuje nas na różne sposoby tylko po to, byśmy zauważyli, a nawet zrozumieli, że życie, którym żyjemy, tak naprawdę wcale nie jest nasze. A my sami, nie jesteśmy sobą, tylko kreowanym przez nas (i na własne życzenie) „awatarem”, który ma pasować tu i tam (do mody, wyimaginowanych oczekiwań, społecznych przekonań, itp.), a niewiele ma wspólnego z tym, KIM naprawdę jesteśmy.

Badania genetyczne prowadzone przez dekady przez dr Roberta Plomina odsłaniają niewygodne dla nas (zwłaszcza dla rodziców) fakty, które jasno mówią, że nie rodzimy się jako tabula rasa, którą można dowolnie zapisywać (i modelować dzieci według własnych życzeń). Rodzimy się z absolutnie unikatowym DNA i jakby nie chcemy na to zwracać uwagi (Kim Jesteśmy), tylko koncentrujemy się na tym, kim chcemy być (do czego nieustannie namawiają nas samozwańczy “guru” pseudo rozwoju osobistego). Zatem, zanim umrę muszę Ci to powiedzieć, że “kreowanie siebie” jest trucizną, która infekuje nasze myśli i na skrzydłach iluzorycznej nadziei zanosi nas do depresyjnego podziemia…rozwinięcie tego wątku znajdziesz w aktywnym linku tego akapitu, wobec tego postawię kolejne pytanie:

A jeśli depresja chce pomóc nam POZNAĆ SIEBIE?

Zagubieni w życiu, nowoczesności, trudnych zdarzeniach, rozczarowaniach, traumach, być może tak naprawdę nie znamy samych siebie. Znamy swoje oczekiwania względem siebie, życia (jak ma lub powinno wyglądać) i innych ludzi (jacy mają być, jak mają się zachowywać i zmieniać, by “było dobrze”), ale czy naprawdę znamy siebie? Wygląda na to, że sami dla siebie stanowimy zagadkę, której wcale odkrywać nie chcemy, ale…chcemy odkryć Tajemnicę Życia, która da odpowiedzi na dręczące pytania: jak być szczęśliwym? jak zmienić swoje życie? Jak zmienić siebie i rozwiązać swoje problemy? Jaki jest sens życia? (Prawda?) Tymczasem owa tajemnica już dawno jest odkryta, tylko nikt o tym mówić ani myśleć nie chce, bo…o tym opowiadam we wpisie Tajemnica Życia rozpoznana, i postawię kolejne pytanie:

A jeśli depresja uczy nas cierpliwości?

…do siebie. Naszą codzienną towarzyszką jest niecierpliwość (nawet jeśli tego nie zauważamy), bo wszystko chcemy szybko, krótko, na już, a najlepiej na wczoraj. Chcemy gotowych rozwiązań, konkretów, wskazówek, a nie jakiejś tam niekończącej się wizji czy osobliwej fanaberii POZNAWANIA SIEBIE. A gdy dociera do nas, że te podpowiedzi niecierpliwości nie działają, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, a wręcz jest coraz gorzej, to…otwierają się cierpliwe ramiona Depresji, w których możemy odpocząć, zatrzymać się…

Tutaj zakończę ten wpis, choć nie wyczerpuje tematu depresji z innej perspektywy, a zaledwie nieśmiało otwiera. Jeśli chcesz, rozgość się na tym blogu (choć to nie jest łatwe, bo felietony, wpisy i dziwaczne opowiadania są nieznośnie długie). Znajdziesz tu wiele refleksji, irytujących pytań i niemodnych punktów widzenia, jednak nie znajdziesz ani złotych, ani dobrych rad, bo…dobre rady są ZŁE.

A jeśli Twoim zdaniem
moje słowa i myśli mają wartość lub sens to…postaw mi kawę 

Gdyby jednak okazało się, że masz co nieco cierpliwości „w garści” i dalsze czytanie nie jest Ci straszne, to czeka na Ciebie esej „Spełnione proroctwo Fiodora Dostojewskiego”, w którym kompromituję siebie, jednak czynię to bez zażenowania, ponieważ wprost obrazuję jak bezwiednie oddajemy swoją wolną wolę, samostanowienie, a nawet wolność osobistą w ręce ludzi, którzy to chętnie, skrzętnie i bezwzględnie wykorzystują. A potem wyjaśniam jak to się dzieje, jak to możliwe i jakim cudem na to sobie pozwalamy. Mistrz słowa zawoalował swoje przesłanie, a ja rozbieram je z piękna i wzniosłości, by odsłonić gigantyczną wartość ukrytą w poemacie „Wielki Inkwizytor”. Ów poemat stanowi rozdział dzieła „Bracia Karamazow”, rozdział, który „gubi” się w niektórych polskich wydaniach…

A jeśli już teraz masz bardzo dużo cierpliwości, to powiem Ci coś dziwnego: Prawda nie istnieje. Poszukiwana od zarania dziejów i mimo spisanych ponad 2500 lat pasjonującej pracy filozofów, jeszcze nikt jej nie znalazł – tak naprawdę. Nigdy nie dowiemy się jak wielu ludzi poświęciło swoje życie na poszukiwanie prawdy i…poumierali nie znajdując jej. Nawet jeśli myśleli, że ją uchwycili – odkryli i określili, to przecież my, po latach już wiemy, że to nie była prawda. 

Prawdziwa prawda nie istnieje – stawiam tę tezę po prześledzeniu kart historii filozofii (i  nauki). Każda jej definicja czy teoria automatycznie znajduje swoich przeciwników, krytyków, czyli głosów stwierdzających, że „to nieprawda” i błędne koło poszukiwań może toczyć się dalej, co z jednej strony może być niezwykle frustrujące, zwłaszcza dla osób, które jeszcze są przekonane, że gdzieś, jakoś znajdą prawdziwą prawdę. Jednak z drugiej strony teza „prawdziwa prawda nie istnieje” może być niezwykle uwalniająca… jeśli chcesz wiedzieć jak to możliwe, to esej czeka na Ciebie w aktywnym linku poprzedniego akapitu.

Na koniec ważne wyznanie – moje słowa, myśli czy refleksje, to próby szukania innych perspektyw, jednak nie roszczę sobie prawa do posiadania prawdy (bo przecież prawda nie istnieje…). A w istocie wyznanie jest kolejną tezą: cokolwiek czytamy, słuchamy i poznajemy z przekazów innych ludzi stanowi tylko perspektywę danego człowieka (piszącego, mówiącego) a nie prawdę. To bardzo niewygodne dla naszego umysłu, ponieważ uwielbiamy historie, zwłaszcza te przyczynowo – skutkowe, które pozostawiają nas z wrażeniem pozyskania wiedzy, wskazówki lub nadziei. Tymczasem historie (opowiadania, mity, legendy, anegdoty, plotki, przekazy, a i porady, inspiracje, filozofie, metody i podania) to fikcja…  o jej zniewalającej mocy piszę w felietonie (tym razem krótkim) „Historia kłopotliwa”.

ps. może już czas zauważyć, że depresja wcale nie jest zła…
jedynie „zachęca” do poszukiwania i poznania siebie.

 

Ja Beata

You may also like

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.