Felietony różniste

To moja wina, że ZŁO panoszy się na świecie…

zło panoszy się na świecie

…bo popełniłam szereg błędów, które doprowadziły do tego, że…ZŁO panoszy się na świecie. Jak to się stało, że to moja wina?

…ponieważ wybierałam mniejsze zło, przymykałam oko, a nawet zgadzałam się na to, by istniało i żyło w moim życiu… ZŁO.

zawodowo…
godziłam się na kolejne drobne kompromisy moralne, w efekcie czego  pracowałam dla złych ludzi. Widziałam ich nieuczciwość, chciwość, wstrętne podejście do ludzi, szowinizm, a mimo to pracowałam dla nich. Rozgościło się we mnie przekonanie, że właściciele firm czy zarządzający muszą tacy być, by realizować założone cele biznesu. W pewnym momencie myślałam, że inny świat (taki z szacunkiem i człowieczeństwem) nie istnieje i istnieć nie może z czysto pragmatycznych względów. Gdy swoją pracą wspierałam cele i działalność tyrana lub tyranki (tak, wiele kobiet zasługujących na to miano w życiu poznałam), to jak każdy człowiek doświadczałam dysonansu poznawczego, czyli nieprzyjemnego uczucia, które wytwarza potrzebę usprawiedliwiania własnych działań i decyzji, co nieuchronnie prowadzi do samousprawiedliwiania. Powody miałam tak ważne, że (choć na jakiś czas) przyćmiewały to zło, które widziałam i na rzecz którego pracowałam, bo…mam dziecko do wykarmienia. Szach – mat. Cel słuszny, a wręcz najważniejszy w życiu – uświęcił środki, czyli moje durne decyzje – pracę dla złych ludzi. A to dopiero początek… To moja wina, bo…

Nie miałam odwagi!
Nawet gdy wycieńczona psychicznie składałam wypowiedzenie, to nie miałam wystarczającej odwagi, by tyranowi powiedzieć, że jest tyranem. Już w tym zdaniu usprawiedliwiam siebie wskazując na mój stan, co oczywiście ma na celu zmniejszenie mojego dysonansu poznawczego – tego przeklętego dowodu na to, że ja doskonale WIEM, że mogłam odejść wcześniej, zanim doszło do osłabienia. To ja zdecydowałam się zostać tak długo – za każdym razem za długo! Zatem to ja jestem odpowiedzialna za swoje osłabienie i uleganie presji, a także to ja jestem odpowiedzialna za to, że tyran nie usłyszał ani prawdy, ani nie doświadczył mojego sprzeciwu i nie poniósł żadnych konsekwencji.

Nawet nie miałam odwagi, by wprost i otwarcie powiedzieć koleżankom z zespołu, że odchodzę nie tylko przez tyrana, ale również dlatego, że nie mogę patrzeć na to, jak one są traktowane. Nie mogę znieść faktu, że zachowują się tak, jakby już dławiły się syndromem sztokholmskim, bo nie tylko usprawiedliwiały koszmarne zachowania, to jeszcze okazywały tyranowi podziw. A kierowniczka jednego działu wręcz z lubością go naśladowała i czuła się dumna z tego, że określają ją “jego żołnierzem”. Nie miałam odwagi powiedzieć pani kierownik, że jest nie tylko “żołnierzem” ale też szowinistą (niestety płeć nie może zmienić formy tego słowa), a jej pytanie na odchodne “z czego ty będziesz żyła” było nie tylko bezczelne, ale przede wszystkim manipulacyjne, bo miało wzbudzić mój lęk. Ten właśnie lęk, który “nas trzyma za mordy” w toksycznych środowiskach pracy. Choć z przykładów “o pracy” mogłabym napisać książkę, tutaj poprzestanę, by przejść do kolejnej życiowej sfery…

związki…
zaczyna się dokładnie tak samo – godziłam się na drobne kompromisy moralne. Tutaj też, zamiast książki – a każda z nas może takową “o związkach” napisać – podam tylko jeden przykład. Z rozwaloną psychiką, rozszarpanym poczuciem własnej wartości i wykrzywionym obrazem rzeczywistości – uciekłam od psychopaty. Prokurator umorzył sprawę, bo dotyczyła przemocy psychicznej, a atak fizyczny wydarzył się tylko raz, podczas którego wcale nie rozbił mi czaszki, ani nie wybił zębów, więc – mogę poradzić sobie w sądzie cywilnym.
Nic więcej nie zrobiłam…

Dlatego qrwa tyrani, psychopaci, szowiniści, itp. myślą, że wszystko im wolno – bez konsekwencji!!! 

To moja wina,
że tak myślą, bo nie wysiliłam się, by wyciągać konsekwencje zarówno w pracy jak i w związku. Nie znalazłam w sobie ani siły, ani odwagi, by ZŁO zrozumiało, że jest złem i że NIE WOLNO źle traktować ludzi. A to niezwykle ważne, bo…zło też ma dysonans poznawczy! Co oznacza, że uruchamia się paląca potrzeba uzasadnienia swojego zachowania, czynu, decyzji, co bezpośrednio prowadzi do samousprawiedliwiania! ZŁO jest przekonane, że jest…dobre, uzasadnione, właściwe i słuszne. Zatem ja odeszłam, a zło robi dalej to samo…

“Usprawiedliwienie pierwszego niegodziwego postępku przygotowuje grunt pod kolejne akty agresji” (1)

i kolejny, tym razem szerszy cytat: “Kiedy robimy coś , co wyrządza krzywdę drugiemu człowiekowi – ściągamy na niego kłopoty, znieważamy go albo brutalnie go odpychamy – pojawia się nowy ważny czynnik: potrzeba usprawiedliwienia tego postępku. Rozważmy przykład trzynastolatka, który wraz z grupą rówieśników znęca się nad Bogu ducha winnym słabszym kolegą. Chłopiec chce być częścią grupy, ale w głębi ducha jest przeciwny dręczeniu słabszego dziecka. Później odczuwa dysonans z powodu tego, co zrobił. <Jak ja, taki porządny chłopak – zastanawia się – mogłem być taki okrutny wobec tego miłego, niewinnego dzieciaka?>. Aby zredukować nieprzyjemne napięcie, będzie próbował przekonać sam siebie, że ofiara wcale nie jest taka miła ani niewinna, jak mogłoby się wydawać: <straszny z niego głupek i beksa. Poza tym na pewno zachowałby się tak samo wobec mnie, gdyby miał okazję>. Kiedy chłopiec zaczyna zrzucać winę na ofiarę, wzrasta prawdopodobieństwo tego, że przy następnej sposobności będzie się nad nią znęcał z jeszcze większym okrucieństwem” (2) i jeszcze raz…

“Usprawiedliwienie pierwszego niegodziwego postępku przygotowuje grunt pod kolejne akty agresji”.

Pominę teraz cholernie ważny wątek – zrzucania winy na ofiarę (kobiety są wariatkami, gdy odchodzą od psychopaty, bo przecież “on taki miły i dobry” dla otoczenia, a opuszczający tyranię obozu pracy są tymi “najgorszymi”) – opuszczę ten wątek, ponieważ to nie jest historia ofiary!

Ja nie jestem ofiarą, tylko osobą odpowiedzialną za to, że ZŁO istniało w moim życiu, za moją zgodą (i za każdym razem za długo), a co gorsza nie poniosło konsekwencji! A to nie koniec…

To moja wina,
że ZŁO kryjące się w pseudo terapiach rozprzestrzenia się bez żadnych konsekwencji i hamulców. Nie zrobiłam nic, gdy zorientowałam się wreszcie, że popularne dzisiaj terapie to oszustwa, naciąganie i zwyczajne szarlataństwo. Nie zrobiłam nic, mimo że w innych krajach zapadają wyroki sądowe “uznając (…) terapeutów za winnych”, o czym pisze Carol Tavris i Elliot Aronson w cytowanej już tutaj książce “Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania?”. Opisują m.in. terapię wypartych wspomnień, która zdobyła szczyty popularności na całym świecie i uwodzi nas do dzisiaj do tego stopnia, że na jej mocy budujemy “fałszywe wspomnienia” (bezwiednie lub z pomocą pseudoterapeuty). “Kiedy przypomnisz sobie doświadczenia (…) albo uświadomisz sobie jego skutki, możesz poczuć wielką ulgę. Nareszcie poznasz przyczynę swoich problemów. Będziesz mogła wskazać kogoś (lub coś), kto ponosi za nie winę.”(3) 

Pomysł znalezienia winnego naszych problemów jest tak straszliwie kuszący, że niemal z prędkością światła rozprzestrzeniają się w naszej polskiej rzeczywistości tzw. ustawienia systemowe, które tych winnych, te powody i przyczyny naszych problemów znajdują w energetycznym polu (które jest zmyślone), gdzie „zapisane są wszystkie historie rodowe”, o których nikt nie pamięta, nikt nie wie i co najważniejsze…nikt zweryfikować już nie może (zatem swobodnie i bez ograniczeń zmyślane są na bieżąco). Dałam się nabrać i musiałam przełknąć własną głupotę, stracone pieniądze i zszarganą godność, ale najgorsze jest to, że nie zrobiłam nic, by ZŁO ukryte w pseudo terapiach jakoś zatrzymać. Dlatego to moja wina, że to ZŁO rozprzestrzenia się dalej i dalej… pochłaniając kolejnych ludzi, którzy szukają pomocy na życiowym zakręcie, a są manipulowani, oszukiwani i okradani.

Być może pomyślisz, że JESTEM NAIWNA, a wcale nie winna temu, że zło panoszy się na świecie. Czyżby?



Wyobraź sobie, że w ciągu jednego miesiąca odchodzą pracownicy od tyrana i wyciągają konsekwencje – wszelakie. Jeśli zatrudni kolejnych – też odejdą – szybko. Czy coś się na świecie zmieni?
Wyobraź sobie, że kobiety wygrywają w sądach sprawy o znęcanie się psychiczne, a psychopaci ponoszą konsekwencje. Co coś się na świecie zmieni?
Wyobraź sobie, że pseudo terapeuta dostaje wyrok i już nie może oszukać następnych ludzi. Czy coś się na świecie zmieni?

A na koniec, być może najważniejsze pytanie: czy już jest za późno? (dla mnie, dla nas) czy jeszcze nie…


(1) Carol Tavris, Elliot Aronson. “Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania?”. Wydawnictwo Smak Słowa. str. 32
(2) Tamże, str. 32
(3) Tamże, str. 94


…zło panoszy się na świecie…


Ja Beata

You may also like

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.