opowiadania, mity, legendy, anegdoty, plotki, przekazy i podania. Mniejsze znaczenie ma nazwa jaka zostanie zastosowana, ponieważ kluczowy jest fakt, że posiadają wspólny mianownik – fikcję. Zdajemy sobie z tego sprawę, gdy czytamy nowele, powieści i inne utwory literackie. Czytając, jakby zgadzamy się na to, że nas inspirują, motywują, zachwycają, oburzają, zadziwiają, podpowiadają, a nawet obrazują motywy i rozwiązania, jakie można zastosować na życiowych zakrętach.
(tutaj zaczyna się historia kłopotliwa…)
Jednak czy zdajemy sobie sprawę z tego, że czytając lub słuchając poddajemy się manipulacji? Czy jesteśmy świadomi kiedy pozwalamy na to, by “ktoś” kierunkował nasze myśli, kształtował życiowe wartości, zasady i określał za nas co jest ważne, dobre lub złe? Na tego rodzaju pytania nie można udzielić odpowiedzi “ogólnych” (i tym samym wypowiadać się w imieniu innych ludzi). Odpowiedzi będą miały sens tylko wtedy, gdy każdy czytelnik lub słuchacz odpowie na nie – dla siebie.
Aczkolwiek szansa, że takie pytania zjawią się samorzutnie w naszych myślach właśnie wtedy, gdy wsłuchujemy się w fascynującą, wciągającą nas opowieść jest bliska zera – a to już nie jest przypadek. Jednak zanim wyjaśnię tę niezwykle ważną tezę, postaram się nieco poszerzyć horyzont widzenia – myślenia, ponieważ niniejszy wątek otworzyłam utworami literackimi, dlatego w ich obronie postawię sobie zarzut w formie stwierdzenia: nie wszystkie utwory literackie są manipulacją, nie wszyscy autorzy chcą kształtować nasze myśli, tylko wręcz odwrotnie:
otwierają umysły pokazując wiele perspektyw.
Pełna zgoda mimo to, jak kuszące wydaje się kolejne pytanie: czy potrafimy rozpoznać kiedy i jak autor próbuje nami manipulować, a kiedy jego intencje są “czyste”? Obawiam się, że odpowiedź na to pytanie jest niemal niemożliwa, ponieważ nasze ludzkie umysły tak bardzo uwielbiają historie, że sami się o nie prosimy, nawet o te manipulacyjne. Właśnie dlatego rynek poradnictwa kwitnie jak przyroda na wiosnę, a marketing w biznesie pudrowany jest storytellingiem. Półki w dzisiejszych księgarniach uginają się nie od wartościowej literatury, tylko od poradnictwa na każdy temat przebranego w “ważne” książki. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że to też jest fikcja? Czy dlatego, że znamy tylko określenie “fikcja literacka” to inne publikacje traktujemy niemal jako synonim prawdy, a nie tak, jak jest w rzeczywistości – to fikcja.
To nie jest przypadek.
“Jakiś czas temu po powierzchni naszej planety chodziło co najmniej sześć gatunków człowieka”(1). Jak to możliwe, że homo sapiens jest obecnie jedynym żyjącym gatunkiem? “W jaki sposób odesłaliśmy w niebyt inne gatunki człowieka? Jak to się stało, że nawet krzepcy, bystrzy i odporni na zimno neandertalczycy nie zdołali oprzeć się naszej inwazji?”(2). Istnieją co najmniej dwie przeciwstawne teorie o których opowiada Yuval Noah Harari w swojej książce: “Sapiens. Od zwierząt do bogów” – jedna łagodna, natomiast druga jest bardzo brutalna i w pewnym sensie stawia nas na ławie oskarżonych.
Niestety jest bardzo prawdopodobna, ponieważ historia ludzkości jest gęsto naznaczona obrazami ludobójstwa. Jednak w niniejszej pracy nie chodzi o rozstrzygnięcie sporu, tylko zwrócenie uwagi na niezwykle ważny czynnik, który jest najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem tajemnicy wplątanej w pytania postawione na początku poprzedniego akapitu – “Homo sapiens podbił świat przede wszystkim dzięki swojej wyjątkowej zdolności posługiwania się mową artykułowaną”(3). Jednak podejrzewam, że to nie zdolność komunikacji jest najważniejsza, ponieważ inne gatunki zwierząt również komunikują się ze sobą, informują i współpracują, lecz tylko homo sapiens potrafi kłamać, plotkować i…zmyślać fikcyjne historie, w które następnie wierzy (i to zbiorowo), mimo że są fikcją.
“Małpy nie sposób przekonać, by dała nam banana, obiecując jej, że po śmierci w małpim niebie otrzyma nieskończone mnóstwo bananów. Ale dlaczego ten operujący fikcją język jest tak ważny? Przecież fikcja może być niebezpiecznie zwodnicza bądź rozpraszająca. Słuchanie fantastycznych legend bądź interesowanie się jednorożcami i aniołami wydaje się stratą czasu, czasu, który lepiej by było przeznaczyć na poszukiwanie jedzenia, toczenie walk, prokreację. Czy nabijanie sobie głowy zmyśleniami nie czyni nas mniej zdolnymi do radzenia sobie ze światem realnym? Ów fikcjotwórczy język umożliwił nam wszak nie tylko przedstawianie sobie rzeczy nieistniejących, ale też robienie tego zbiorowo. Potrafimy snuć wspólne mity w rodzaju biblijnej opowieści o stworzeniu świata, aborygeńskich legend o epoce snu czy nacjonalistycznych mitów nowożytnych państw. Mity te dają homo sapiens nieznaną wcześniej umiejętność elastycznej współpracy w ramach wielkich liczebnie zbiorowości.”(4)
Natomiast inne gatunki są zdolne do tworzenia tylko niewielkich grup współpracy – przykładowo, typowa gromada szympansów (piszę o nich dlatego, że jesteśmy zawstydzająco podobni do szympansów – jak to określił Harari) składa się z 20 do 50 osobników, ponieważ większa naznaczona jest niestabilnością. Badania socjologiczne wykazały, że większość ludzi nie jest w stanie dobrze poznać więcej niż 150 osób (ani plotkować o więcej niż 150 osobach) dlatego próg krytyczny ludzkiej zdolności organizacyjnej przypada w okolicach tej liczby. Jednak my jako jedyni na ziemi przekroczyliśmy ten próg i wielkie liczby nieznających się ludzi może z powodzeniem współpracować, ponieważ… wierzymy we wspólne mity i operujemy fikcyjnym językiem.
“Żadna wszak z tych rzeczy nie istnieje poza opowieściami, jakie ludzie wymyślają i wzajemnie sobie przekazują. Jeśli we wszechświecie są bogowie, narody, przedsiębiorstwa, pieniądze, prawa człowieka czy sprawiedliwość, to tylko w zbiorowej wyobraźni istot ludzkich”(5)
Pozwolę sobie na odważne podsumowanie: przetrwanie (i spektakularne zwycięstwo) naszego gatunku homo sapiens zawdzięczamy fikcji. A skoro w fundamentach naszego przetrwania jest fikcja to dlatego to nie jest przypadek, że jesteśmy na nią tak podatni. Paradoks polega na tym, że z jednej strony fikcja jest niezbędna do egzystowania (i władania ziemią), a z drugiej jest pierwszą i najsilniejszą PUŁAPKĄ MENTALNĄ.
Nie wiemy i być może nie dowiemy się, czy owa – nazwijmy to – podatność na fikcję jest osadzona w pierwotnej części naszego mózgu (gadzim), czy nosimy ją w DNA, czy jest po prostu elementem ludzkiej natury. Choć z jednej strony jest życiodajna – pozwala na funkcjonowanie milionowych społeczności – to z drugiej bywa niszczycielska dla pojedynczego homo sapiens, bo wystarczy zmyślona historia, by zmanipulować człowieka.
“Gdyby wszyscy przedstawiciele homo sapiens nagle utracili umiejętność mówienia o tym, co tak naprawdę nie istnieje, Peugeot natychmiast by zniknął. Podobnie jak giełdy papierów wartościowych, religie, państwa, pieniądz i prawa człowieka”.(6)
Zniknęłyby też wszystkie mentalne pułapki. Jednak to się nie wydarzy – nie zniknie nasza ludzka umiejętność zmyślania i wierzenia w fikcję, dlatego być może warto uświadamiać sobie kiedy jest naszym realnym wsparciem (prawo, porządek społeczny), a kiedy przekleństwem, ograniczającą manipulacją i kłamstwem, które odbiera wolność osobistą, paraliżuje swobodę myślenia i samostanowienia.
(1) Yuval Noah Harari, “Sapiens, Od zwierząt do bogów”, Wydawnictwo Literackie, 2019, str. 1
(2) Tamże, str. 28
(3) Tamże, str. 28
(4) Tamże, str. 35
(5) Tamże, str. 38
(6) Tamże
[…] […]